W każdym mieszkaniu znajduje się wiele urządzeń ułatwiających i uprzyjemniających nam życie. Czasy, w których najbardziej zaawansowanym technicznie urządzeniem był piec, stojący na środku izby, dawno minęły. Ściany naszych domów są naszpikowane różnego rodzaju rurami, przewodami, a wnętrza wyposażone w zaawansowany sprzęt elektroniczny, toteż nic dziwnego, że awarie w domu zdarzają się od czasu do czasu.
Pół biedy, gdy uszkodzeniu ulegnie jedynie urządzenie przenośne. Można (a nawet należy) je wtedy odłączyć od zasilania i ewentualnej instalacji antenowej czy głośnikowej. Następnie zanosimy urządzenie do punktu naprawczego, w którym zostanie przywrócone do stanu używalności w ciągu kilku dni. Czasami naprawa może trwać dłużej, jeśli serwis nie dysponuje potrzebnymi komponentami i trzeba je sprowadzać na zamówienie. Zdarza się niekiedy tak, że naprawa jest nieopłacalna, ze względu na rozległość uszkodzeń lub czas potrzebny na jej wykonanie. Wtedy po prostu kupujemy nowy sprzęt AGD.
Dużo gorsze konsekwencje może mieć awaria instalacji. Awaria instalacji elektrycznej najczęściej odcina dopływ prądu do części mieszkania, lecz może też skutkować pożarem. W przypadku pęknięcia rury doprowadzającej wodę, grozi nam poważne zalanie mieszkania, jeśli usterki w porę nie zauważymy. Wzywamy wtedy fachowców, którzy realizując usługi hydrauliczne, najczęściej dość sprawnie uporają się z problemem (polecam sprawdzić na www.hydraulik24.krakow.pl). Niekiedy pojawia się konieczność zerwania płytek i skucia fragmentu tynku, jeśli uszkodzeniu uległa rura, do której nie ma łatwego dostępu. Generuje to dodatkowe koszty.
W pewnym sensie ryzyko skutków awarii zminimalizować mogą wszelkiego rodzaju czujniki, które w porę ostrzegą nas przed zagrożeniem. Czujniki dymu ostrzegą nas przed pożarem, zaś czujnik czadu przed niesprawną instalacją odprowadzającą spaliny. Podstawowym środkiem zaradczym pozostają jednak regularne przeglądy i konserwacja urządzeń i instalacji.